Maxibiotic pojawił się w mojej apteczce przypadkowo niedawno. Nie jestem osoba, która kupuje w ciemno i wierzy w magiczne działania wszelakich maści. Tym bardziej, że wiadomo ILU UŻYTKOWNIKÓW- TYLE OPINII!
Pech chciał, że musiałam usunąć podrażnionego pieprzyka. Wiadomo- nie jest to lekka sprawa, zdrowotna jak i estetyczna. Po usunięciu chciałabym, aby wszystko ładnie się goiło ,a miejsce po wycięciu pozostało bez blizn. Zapytałam więc o COŚ, co mogłoby przyspieszyć proces gojenia ranki (już po usunięciu szwów), byłoby wydajne, w dobrej cenie i spektakularnie działało. Padła nazwa Maxibiotic. Poszłam do apteki- cenę przywitałam uśmiechem, zapoznałam się z ulotką i do dzieła. Co prawda nie jest to typowa maść zapobiegająca bliznom (poza tym nie możemy używać jej bezpośrednio na otwarte rany), ale to jak potraktujemy ranki na początku skutkuje późniejszym ładnym bądź okropnym długotrwałym gojeniem. Po zdjęciu szwów od razu nastąpiła aplikacja maści . Nie czuć żadnego mrowienia, pieczenia. 3 dni smarowania i odkażania 2 razy dziennie i… po strupkach nie ma śladu. Znowu jestem piękna (śmiech). Profilaktycznie jeszcze przez jakiś czas będę smarować to miejsce maścią.
Przy okazji wyczytałam, że maść jest dobra na obtarcia i ukąszenia. Wojna atomowa z komarami i meszkami zakończona sukcesem- maść niweluje działanie jadu. Nie ma brzydkich bąbli i opuchnięć. Najlepiej posmarować od razu, wtedy maść zadziała szybciej.
Świetnie sprawdza się też przy zajadach. Tylko nie przesadzać z grubością warstwy:)
Jeszcze tylko mam do przetestowania otarcia …będę musiała się specjalnie wywrócić